top of page

Artykuł dedykuję Prof Zdzisławowi Gajdzie dzięki któremu wpadliśmy na pomysł reaktywacji tradycji noszenia czapki studenckiej. Stał się także naszym opiekunem i mentorem – cierpliwie słuchając naszych pomysłów. Jako pierwsza osoba w Polsce otrzymał od studentów 28.01.2010 (czyli od nas!) czapkę studencką honoris causa.

Od czego to się wszystko zaczęło?

Marzec 2009. Dwóch studentów drugiego roku medycyny – Kasper Krawet i Tadeusz Hessel (ja) siedzą na wykładzie z obrazowania medycznego. Zazwyczaj mamy o czym rozmawiać – tak było i tym razem. Kasper był wyraźnie zafascynowany fragmentem książki prof Zdzisława Gajdy O ulicy Kopernika. Oto ów fragment:

‎Wracajmy do studentów. Z czasem przywdziali aksamitne czapki. Dla każdego wydziału w innym kolorze, z wyjątkiem Wydziału Teologicznego (...). Medycy nosili czapki bordowe, z trupią czaszką nad lewą skronią, którą po wojnie zamieniono na równoramienny krzyż. Czapka nobilitowała. Za PRL-u wmówiono studentom, że to burżuazyjny przesąd. I wierzą w to do dziś - przestali nosić czapki.

Cóż, ten fragment mnie też zaintrygował. W tym momencie doszedłem do wniosku, że musimy zacząć działać i może te czapki skądś zdobyć. Nie spodziewałem się, że będzie wymagać to tyle zachodu i poszukiwań. Po prostu nikt o czapce nic nie wiedział. Rozmawiałem o niej nawet z bukinistami z przejścia między peronami na Dworcu Głównym. Dowiedziałem się, że w latach 90. podjęto na Wydziale Historii UJ reaktywację czapki, ale się nie udało. Podobno próbowano założyć czapkową korporację (sic!). O tym, dlaczego nie jesteśmy korporacją – trochę dalej.

Nasz cel jest prosty: by czapka studencka wróciła na głowy studentów. Oczywiście nie wszystkich, bo nie chodzi o to, by kogoś do czegoś zmuszać, czy też tworzyć mundurki dla młodzieży akademickiej. Przede wszystkim czapka powinna przestać szokować! Przynajmniej studenci powinni wiedzieć, co ona oznacza i że nie jest to bynajmniej czapka harcerska.

Historia reaktywacji i nasze związki z Francją i Belgią

Całą ideę reaktywacji napędzał mój pomysł zastosowania w czapce paru belgijskich i francuskich pomysłów. Dokładnie w lutym 2009 byłem w Besançon we Francji. Przez dwa i pół tygodnia wyjazdu poznałem tradycje francuskiej czapki studenckiej. Czyli odbyło się to na parę tygodni przed ową rozmową z Kasprem na wykładzie. Zobaczyłem, że nie jest ważna sama czapka, ale dołączone są do niej wartości folkloru studenckiego np. śpiewanie piosenek, przekazywanie sobie pinsów na czapki czy kultywowanie pewnych zwyczajów. Właściciel takiego nakrycia głowy miał na nim oznakowane, gdzie i co studiuje, a dzięki czapkowym biesiadom miał okazję poznawać ciekawych ludzi z innych wydziałów. Zawstydziło mnie to, że z polskich piosenek znam tylko „Hej sokoły” i „Deszcze niespokojne”. Wstyd! Koledzy i koleżanki z Besançon znali dziesiątki poważnych i mniej poważnych francuskich przyśpiewek i piosenek. Sam wiem, ile piosenek zna mój tata po studiowaniu w latach 80. na AGH-u. Ja już studiowałem drugi rok na UJ-cie i nie znałem praktycznie nic! W moje głowie zaświtał pomysł – reaktywacja naszej czapki studenckiej z lekką pomocą gotowych już wzorców zagranicznych.

Czapka – symbol śmierci i uroczystości?

Osobną kwestią stała się także ewolucja czapki studenckiej – z symbolu bycia studentem stała się martwym „gadżetem” wyciąganym z szaf organizacji studenckich podczas inauguracji roku, apeli i pogrzebów profesorów. Dla wielu studentów zaczęła ona tyle co jakiś sztandar i nic więcej. Nie wnikam, dlaczego tak
się stało, bo sam do dzisiaj szukam przyczyn zaginięcia obyczaju noszenia czapki, ale w momencie w którym zagościła ona tylko i wyłącznie na półkach, przeżyła drugą śmierć. Dlaczego? Bo student ją ubierający nawet nie był jej właścicielem. Nie obwiniam tutaj nikogo – stwierdzam fakt, bo dla wielu osób czapka nie powinna wychodzić poza te ramy. Zaznaczają to w szczególności osoby, którym nasze pomysły się średnio podobają. Podobno ten zwyczaj pojawił się ok 2000 roku.

Historia czapki – czyli co nam się udało dowiedzieć

Zacznę od cytatu z tutaj fragment książki Andrzeja Kozioła, „Alfabet krakowski”:
„Czapki studenckie – powszechne w Krakowie jeszcze w latach pięćdziesiątych, stopniowo zanikały. Na krótko przywrócił je marzec 1968. Noszenie czapki – podobnie jak noszenie opornika – było wyrazem protestu przeciwko brutalności władz. (W Krakowie milicyjne hordy, gwałcąc odwieczne uniwersyteckie przywileje, spacyfikowały Collegium Novum). Oczywiście najlepsze studenckie czapki – podobnie jak uczniowskie – pochodziły od pana Kurzydły (słynny krakowski czapkarz – przyp. Aut.) i tylko on dokładnie znał mowę czapkowych kolorów. Każda uczelnia, każdy wydział pysznił sie inną barwą nakryć i ich otoków”.

Teraz dopiszę do tego sumę informacji jakiej udało się nam dowiedzieć od Prof Gajdy (Katedra Historii Medycyny UJCM), Prof Juliana Dybca (Instytut Historii UJ) i Prof Waltosia (Muzeum UJ).
Czapki studenckie powstały po I Wojnie Światowej w środowiskach Bratniej Pomocy Akademickiej, na wzór dekli korporacji akademickich, ale na tak naprawdę na przekór im, bo nie związane z żadną konkretną ideologią czy koniecznością odbycia fuksówki. Były to czapki białe (znalazłem nawet określenie czapki „ogólnopolskie” tj białe z czerwonym otokiem- za autobiografią Prof Siedleckiego). Czapki noszono powszechnie w międzywojniu jak i tuż po – w latach 50tych. Stopniowo zwyczaj zaginął, dlaczego? Istnieje parę wyjaśnień. Otóż czapki nosili także uczniowie techników – jedyną różnicą między nimi a „żakówką” był srebny, a nie złoty sznurek nad daszkiem. Często uczniowie podmieniali te sznurki, co obniżało oczywiście prestiż czapki studenckiej. Osobną kwestią jest zmiana mody – dużo większa indywidualizacja ubioru niż w latach wcześniejszych. Podobno wpływ na zanik zwyczaju miała także feminizacja studiów – dziewczyny wyglądały ślicznie w czapkach ale po pierwszym roku przestawały je nosić. Tradycja wróciła w 1968 i 1980/1981 podczas protestów studenckich. Nie przetrwała jednak długo – jedni twierdzą, że dlatego, że UB tak „przebierała” swoich informatorów, inni, że wszystkich studentów w czapkach pałowano.

Ja osobiście mam jeszcze dwie hipotezy dotyczące śmierci tegoż zwyczaju uniwersyteckiego. Po pierwsze – fakt pauperyzacji studiów. Po drugie – zawieruchy przy zakładzie czapkarskim Kurzydły po jego śmierci (krakowskie plotki). Przypuszczam, że po prostu mogło zabraknąć innych osób znających kolory wydziałowe i modele czapek. Prof Gajda ubolewa, że podczas likwidacji jego zakładu na ul Świętego Jana pozbyto się tylu modeli nie tyleż czapek studenckich co wojskowych, mundurowych etc których było podobno w zakładzie bez liku. Sam wiem, ile czasu zajęło mi skojarzenie kolorów wydziałowych i czapek. Nikt nic nie wiedział. Po pół roku poszukiwań osobą która mi pomogła był Michał Skoczylas – wiceprzewodniczący Samorządu Studentów UJ. Tylko on znał pełną listę kolorów wydziałowych.

Śpiewnik?

Śpiewnik zasługuje na osobne omówienie. Przecież to był jeden z motywów założenia czapki! Wstyd przy zagranicznych studentach, gdy nie potrafiłem z siebie wydukać zbyt wielu przyśpiewek. Pierwszą, niezdarną wersję śpiewnika opracowałem we wrześniu 2009. Drugą, porządną wersję śpiewnika opracował Michał Lenik. To on wpadł na pomysł, żeby rozdawać parę piosenek na kartkach osobom obecnym na czapkowych zebraniach. Twórcą ostatniej wersji jest Bartosz Maciejewski, który wreszcie stworzył kieszonkowy śpiewnik, taki jak trzeba, dostępny w śmiesznej cenie w kserze w „Żaczku”. Tak powinno być – śpiewnik tworzony przez studentów dla studentów.
Dużą inspiracją dla nas byli po raz kolejny Belgowie, którzy wydają bardzo dużo śpiewników studenckich – głównie właśnie w formacie kieszkonkowym. Dlatego chciałem nazwać nasz śpiewnik – bitu, jak wiele śpiewników w Belgii Stąd nasz śpiewnik nazywa się „Krakowski Bitu”.

Czyli po co w końcu ta czapka?

Integracja międzyrocznikowa, międzywydziałowa, międzyuczelniana i międzynarodowa. To główne cele czapki studenckiej. Chciałem z Kasprem, by coś takiego powstało, choć na początku nie myśleliśmy o niczym więcej, jak tylko o tym, żeby ta tradycja przyjęła się na UJ.

Osobiście odczuwałem od pierwszego roku brak takiego elementu, dzięki któremu mógłbym zamanifestować swoją studenckość. Nie ukrywam, że studiując medycynę muszę poświęcić troszkę więcej mojej młodości niż ogół studentów. Nie wynika to z jakiegoś kompleksu wyższości, tylko tak po prostu jest. Stąd właśnie może jakaś chęć identyfikacji? Nie ukrywam, że poza tym Wydział Lekarski posiada szeroką symbolikę i silne esprit de corps? Pewnie dlatego inicjatywa o takim charakterze wyszła od nas. Zresztą według Profesora Dybca, to medycy w Żaczku najdłużej nosili czapki w latach 50. i kazali innym studentom mówić na siebie per „pan”. Ciekawe zjawisko! Ale już całkiem na serio – brakuje ciekawych i oryginalnych manifestacji studenckości. Myślę, że to fajna sprawa móc po studiach położyć w domu swoją czapkę na półce całą obładowaną pinsami z różnych imprez i wyjazdów. I móc przede wszystkim założyć ją na Absolutorium, a nie żaden zakichany beret oksfordzki!

Oczywiście nie chodzi o to by się wywyższyć, bo od razu odkąd czapka zaczęła rozwijać się na medycynie i stomatologii zapraszalismy studentów innych Wydziałów! W tej chwili czapka studencka jest na CMUJu, Wydziale Historycznym, BiNOZie, Chemii, Filologii i od niedawna na WSMiP.

Naszym celem jest także „desakralizacja” czapki. Jej miejsce nie jest tylko na apelach i uroczystościach przy sztandarach! Powinna być razem ze studentami, przed budynkami uczelni, na rajdach, w tawernie...kto inny śpiewał „In taberna quando sumus” jak nie żacy? Tak samo należy zdesakralizować „Gaudeamus”, które wcale nie jest poważnym hymnem! Zresztą „Gaudeamus” śpiewa się do dzisiaj w bardzo nieformalnych okolicznościach w całej Europie Zachodniej. Przecież to nic innego jak „radujmy się póki jesteśmy młodzi...”. Właśnie dlatego chcę wraz z ekipą zapaleńców w Krakowie by czapka z powrotem stałą się manifestacją tego okresu życia. Mamy nadzieję, że pomysł rozprzestrzeni się na całą Polskę!

TADEUSZ HESSEL

O tradycji słów kilka

bottom of page